|
Spotkania pod grzybkiem
* * *
Miejsce legenda. Punkt, w którym zaczęło się wiele randek, wspólnych wypadów na zakupy czy do knajp. "Grzybek" przy Bramie Portowej. Co to właściwie jest?
Lata 60. XX wieku. U wylotu alei Niepodległości, blisko Bramy Portowej, widać posadowioną na wysokim, stalowym palu niewielką budkę. Siedzący w niej dyspozytor ma widok na całe skrzyżowanie przed Bramą Portową. Nazywaliśmy tę budkę "kurzą stopką" - mówi Zbigniew Wicik, wicedyrektor Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego, od lat związany z komunikacją miejską w Szczecinie. Z tego miejsca dyspozytor sterował na Bramie Portowej tramwajowymi zwrotnicami.
W 1967 roku rozpoczęła się przebudowa tego skrzyżowania. Ciasny, przedwojenny układ ulic został zastąpiony przez duże skrzyżowanie, jakie teraz znamy. "Kurza stopka" stała na przeszkodzie. Zdemontowano ją.
Potrzebna była jednak nowa dyspozytornia. Powstała w 1970 r. Po co? To były czasy, gdy po Szczecinie jeździło 380 tramwajów, prawie dwa razy więcej niż teraz - mówi Zbigniew Wicik. Ruch, szczególnie na Bramie Portowej, był bardzo duży. A motorniczowie nie mieli jeszcze możliwości zmiany zwrotnic bez wysiadania z tramwaju.
Żeby ruch był płynny, ktoś musiał to robić za nich.
Dlatego "grzybek" powstał jako pewnego rodzaju bocianie gniazdo z widokiem na całe skrzyżowanie - mówi Zbigniew Wicik. Dyspozytor musiał mieć wszystkie zwrotnice w zasięgu wzroku. W "grzybku" funkcjonowała też centrala ruchu. Stąd utrzymywano kontakt przez radiotelefony z tramwajami i autobusami. Charczało, ale działało - wspomina urządzenia Zbigniew Wicik.
W latach 80 XX wieku znaczenie grzybka zmalało. Centrala ruchu przeniesiona została do budynku przy ulicy Mariackiej 25. W grzybku pozostał dyspozytor, który czuwał nad płynnością ruchu. Nie sterował już zwrotnicami. Taką możliwość mieli już prowadzący tramwaje. Wystarczyło, że nacisnęli w kabinie odpowiedni guzik. Na początku lat 90 XX wieku "grzybek" przestał być użytkowany. Wciąż działają jedynie kasy biletowe w małym sąsiednim budynku.
"Grzybek" od początku swojego istnienia stał się szczecińskim "meeting point". Punkt charakterystyczny, w centrum miasta, a przy tym niewielki. Łatwo się przy nim znaleźć - mówi Zbigniew Wicik, który sam umawiał się "pod grzybkiem". Niestety przyszłość budowli rysuje się w czarnych barwach. Teren, na którym stoi, kupił hiszpański inwestor. Chce tam postawić galerię handlową. "Grzybek" jeszcze stoi, bo Hiszpan nie kwapi się do budowy.
"Grzybek" jest tak skonstruowany, że nie da się go wyciąć i przenieść - mówi Zbigniew Wicik, gdy pytam o to, czy "meeting point" można będzie jakoś uratować.
Andrzej Kraśnicki jr, "Gazeta Wyborcza" 06.01.2006 roku.
* * *
Niżej kilka zdjęć z "Grzybkiem" w roli głównej. Prawdopodobnie są to jedne z ostatnich fotografii "grzybka".
* * *
|
|