Menu


1879-1929


Lata 20-40 XX wieku


Lata 50–80 XX wieku


Tramwajarska brać

* * *

Z kronik trzydziestolecia - tramwajarska brać

Pierwsze dni wolności. Jeszcze na międzynarodowej, dyplomatycznej arenie ważyły się losy Szczecina, gdy do zrujnowanego miasta przybyła pierwsza grupa Polaków. Byli wśród nich poznańscy tramwajarze. Przyjechali na trzy miesiące. Zostali na całe życie. Oni to stanowili trzon kadry, z której zaczęła się tworzyć tramwajarska brać. Aż 24 z nich związanych jest z tym przedsiębiorstwem do dnia dzisiejszego. Nadal pracują. Uczą nowe kadry.

foto: W. Cieślakowa - Głos Szczeciński nr 109 z dnia 14 maja 1975
foto: W. Cieślakowa
Głos Szczeciński
Tacy jak J. Mazurkiewicz, A. Knobel, St. Nowicka, St. Mierkiewicz, A. Wiśniewski, J. Połyska, H. Zając, J. Podgórski, B. Zawodniak, T. Wieczorek, E. Skibiński, Z, Stachowiak, St. Adamski i wielu innych w kronice przedsiębiorstwa komunikacyjnego zapisali się złotymi zgłoskami.

Na początku, w 1945 roku nazywało się ono Tramwaje i Autobusy miasta Szczecina. Umowną datę jego powstania przyjęto na 12 sierpnia 1945 r. W tym to dniu ruszył pierwszy tramwaj z zajezdni Niemierzyn do Bramy Portowej. Żeby jednak ówczesny prezydent P. Zaremba mógł siąść za jego korbą oni własnymi rękami musieli odgruzować tramwajowe szyny, wyremontować tabor, założyć sieć. Nie były to sprawy proste. Taboru było niewiele. Najwięcej na końcowych przystankach. Przewieźć go stamtąd było nie lada sztuką. Niemcy pozrywali wszystkie mosty. Jedyną zajezdnią nadającą się do użytku był właśnie budynek na Niemierzynie. Narzędzi i części nie było żadnych. Wpadli na to, że przecież mogą być zatopione w kanale. Zawołali nurka i okazało się, że przypuszczenia ich były słuszne. Rozwiązali więc dwa pierwsze problemy. Tabor i sprzęt. Oczyścili również i tory. Co jednak począć z siecią? Dzisiaj śmiejąc się mówią - byliśmy szabrownikami. Ze wszystkich jeszcze wolnych budynków zabierali potrzebne elektryczne części. Tak uruchomili pierwszą zasilającą podstację.

Radość była wielka - wspominają po 30 latach. Ludzie rzucali się nam na szyje, całowali. W kilka dni później ruszyła następna linia. A wiosną 1946 roku pierwszy autobus. Znaleźli go na wyspie.Wyremontowali i wysłali na Golęcin. Od tego czasu ta część miasta znacznie się ożywiła. Praca ich w tamtych dniach nie była ani łatwa, ani bezpieczna. Samotna załoga tramwaju składająca się z motorniczego i konduktora, który miał w torbie pieniądze za przejazd była pożądanym kąskiem dla szumowin, które wraz z porządnymi ludźmi ciągnęły na zachód.
Pracowali dla Polski, dla miasta, a na końcu dla siebie. Pierwszą wypłatę dostali dopiero w 1946 roku. Sprze dano wówczas do Poznania 30 wagonów wyremontowanych ich rękami. Część tych pieniędzy przeznaczono na wypłatę zaległych zarobków.

Dzisiaj pracują w innych, jakże odmiennych warunkach. Nowa baza przy ulicy Klonowica wyposażona jest w najnowocześniejszy sprzęt. Żeby jeszcze dostawy taboru były większe - mówią, to społeczeństwo nie mogłoby na nas narzekać.

Opracowanie "mad" "Głos Szczeciński (109)", 14 maja 1975 roku


* * *



Lata 90 XX wieku


Wiek XXI


Linki



Copyright © Janusz Światowy, 2002
Wszelkie prawa zastrzeżone.